🐻‍❄️ Przerośnięte Kopyta U Konia

Stěnu kopyta ořízněte kleštěmi. Tím začnete odstraňovat přebytečnou délku přerostlého kopyta. Čepele kleští udržujte rovnoběžně se spodní částí kopyta. Když začínáte stříhat, začněte na jedné straně chodidla, u paty, a stěnu zastřihněte až ke špičce. Opakujte na druhé straně, začněte u paty a Rozmowa z mgr. inż. Krzysztofem Szczepankiem, podkuwaczem koni – Jest Pan kowalem czy – jak to się dziś mówi – podkuwaczem koni. Czy czuje się Pan przedstawicielem ginącego zawodu?– Raczej zawodu odradzającego się. Nazywamy się podkuwczami, bo dziś kowalstwo dzieli się na artystyczne, użytkowe i podkownictwo. To o kowalstwie użytkowym, np. kuciu lemieszy, można powiedzieć, że jest zanikające. – Jaka jest różnica pomiędzy dzisiejszym podkuwaczem koni a dawnym kowalem?– Praca kowala zmieniła się zasadniczo. Kiedyś konie jechały do kowala, który w kuźni podkuwał je na ciepło. Dziś kowal jeździ do koni z „kuźnią” na samochodzie. Ponieważ był problem z przewożeniem ognia, dlatego zaczęto podkuwać konie na zimno. Od kilku lat jednak na całym świecie powraca się do kucia na ciepło. Skonstruowano bowiem specjalne przenośne piece gazowe. Są one montowane na samochodach. Zdarza się, że całe samochody dostawcze zmieniane są na warsztat kowalski, a w nim oprócz pieca znajdują się narzędzia i materiały: podkowy, środki do ortopedii, do wiercenia podków, słowem wszystko, co jest potrzebne, aby jadąc w szczere pole lub do stajni, móc zrobić wszystko. Oczywiście są tacy, którym wystarczy koszyk z narzędziami, ale mówimy o profesjonalnym warsztacie. – Jak można przygotować się do tego zawodu? – Naszymi końmi zajmował się stary mistrzkowalstwa pan Tadeusz Piotrowski, który kuł konie jeszcze w kawalerii. Szukał ucznia, któremu chciał przekazać swe doświadczenie. W PRL-u w zasadzie uznano, że konie to przeżytek, nowych kowali się nie kształciło. Żyli jeszcze starzy mistrzowie kowalstwa, ale nie mieli następców. Tymczasem po 1989 r. w Polsce zaczęło się na nowo rozwijać jeździectwo. Studiowałem zootechnikę i postanowiłem też przyjrzeć się pracy kowala: u naszego mistrza przez ponad dwa lata uczyłem się zawodu. Jeżdżę też na kursy doszkalające za granicę, np. do Holandii. W Polsce jest tylko jedna szkoła podkuwaczy w Jaszkowie. – Jakie są najczęstsze rodzaje podkuć?– Podstawowym zabiegiem jest korekcja kopyt, tzw. werkowanie – ich wycinanie. Jest to takie obcinanie paznokci u koni. A potem już może być podkuwanie, np. kucie na cztery kopyta lub tylko na przód przy rozczyszczeniu tyłu. Ponieważ 70 proc. obciążenia u konia rozkłada się często na przednie nogi, dlatego dość powszechnie kuje się tylko przód. – A czy konie mogą być niepodkute?– Tylko te, które chodzą po miękkim terenie, wtedy wystarczy korekta kopyt. Ale kiedy konie chodzą po twardym nierównym asfalcie, betonie, drogach szutrowych, muszą być podkuwane, ponieważ takie powierzchnie działają, jak mawiał mój majster, jak papier ścierny na kopyta. Może dojść do takiego stanu, że zetrze się kopyto do żywego. Trzeba więc kopyta konia zabezpieczyć podkowami: grubszymi, cieńszymi, nabijanymi. – A jakie są najczęstsze błędy w podkuwaniu?– Kowal, chcąc dobrze wyciąć kopyta, może przesadzić i konie są przewerkowane. Kuleją, może pojawić się ropa, zapalenie tworzywa kopytowego. Przy samej fazie podkuwania może dojść do zagwożdżenia. W Polsce bowiem używa się małych podków. Kowale często dają o jeden lub dwa rozmiary mniejsze podkowy. To tak, jakby kazać człowiekowi chodzić w za małych butach. Koń jest wąsko kuty, aby uniknąć zerwania podkowy czy przydepnięcia, ale wtedy gwóźdź pójdzie głębiej i dochodzi do zagwożdżenia. Takie błędy wynikają z nieznajomości anatomii kopyta. A skutki mogą być poważne: grozi to urwaniem nie tylko podkowy, ale i całego kopyta. Gwoździe nisko przybite, gdy zaczną się luzować, mogą doprowadzić do popękania i rozsypania się dolnej warstwy kopyta. – Podkuwanie to rozległa wiedza…– W szkole kurs trwa tylko kilka tygodni, ja u majstra uczyłem się 2,5 roku, to wcale nie jest za dużo. Podkuwanie to fach, w którym cały czas trzeba się uczyć. I nie należy traktować tego jako rywalizacji z innymi kowalami. Bo przecież i tak w końcu sam klient wybierze sobie fachowca, co mu będzie konie podkuwał. – Dokąd Pan jeździ ze swoją kuźnią na kółkach? Gdzie znajduje zatrudnienie podkuwacz?– W stajniach sportowych, rekreacyjnych, hodowlanych. Od stajni liczących po 60, 80 100 i wiecej koni po stajnie, w których przy domu stoi po kilka koników. Jedziemy wszędzie, gdzie nas wzywają do korekty kopyt. Zdarza się, że ludzie sami robią korektę kopyt, a my tylko dwa razy w roku te ich korekty korygujemy – A jak często powinien być podkuwany koń?– Co sześć, osiem tygodni. – Ile kosztuje taka usługa? – U nas, w Wielkopolsce, za samo wycięcie kopyt płacą nam 40 zł, ale bywa, że za ten zabieg dostaje się i 20, i 60 zł. Czasami jest tak, że mamy cztery konie kute na cztery nogi, pięć na przód i 20, 30 werkowanych. Cena wycięcia wszystkich kopyt i kucia na przód to 100 zł. Kucie na cztery nogi to 160 zł, ale te ceny w zależności od regionu kraju zmieniają się: w Lubuskiem jest to 200 zł, w Warszawie i okolicach – 350 zł. Ceny kucia ortopedycznego, kucia specjalnego, kucia na okrągło, są już niestety inne, wyższe.– Czy to jest intratny zawód? Czy może być jedynym, podstawowym źródłem utrzymania?– Na pewno może to być jedyne źródło utrzymania, ale nie jest to lekki fach. Wymaga dobrej kondycji fizycznej i odporności na zmęczenie. Wiążą się z nim niekiedy długotrwałe wyjazdy w teren. Czasami dojeżdża się do klienta i ponad 100 km. A gdy trzeba podkuć blisko setkę koni lub więcej, to siedzimy tam z pomocnikiem i cztery dni. Kiedy zamawiają nas zbyt rzadko do koni, np. co cztery miesiące, to pracy mamy dwa razy tyle, a cena się nie zmienia. Na zachodzie kowal przyjeżdża, ocenia sytuację i w podobnym wypadku podwaja cenę usługi. My tego nie robimy. Poza tym ludzie nie uczą koni podnoszenia, podawania nóg, uważają, że kowal sobie poradzi. A często się zdarza, że konie kopią, bo się boją się i bronią. To nie wina koni ani kowala, tylko właściciela. To praca niełatwa, ale daje mi utrzymanie i satysfakcję. Składam papiery mistrzowskie. Mam 29 lat. Większość kowali jest w podobnym wieku. – Ilu jest podkuwaczy w Polsce?– Na zawodach i mistrzostwach kowali – podkuwaczy pojawia się regularnie około 20 osób. Na dużych szkoleniach w Polsce lub zagranicą przewija się od 17 do 25 kowali. Ale to jest górna półka naszego podkownictwa. – Czy Pan bierze udział w tych zawodach? – W ubiegłym roku na Mistrzostwach Polski w Kuciu Koni zająłem trzecie miejsce. Źródło: "Farmer" 23/2006
Odmiany są to wrodzone, nie zmieniające się białe plamy na różowej skórze na głowie i kończynach. Odmiany występują na dolnych partiach kończyn – sięgając od kopyta wzwyż. Na białej odmianie mogą występować ciemne plamki, np. na koronce, piętkach i między piętkami, czy plamki gronostajowe na pęcinach i nadpęciach.
W magazynie Pana Veyxal SanDitan Panazym maść - preparat do stosowania miejscowego dla psów, kotów, koni, kóz, owiec i bydła, zawierający kombinację odpowiednio dobranych enzymów proteolitycznych i witamin A i E. Stosuje się wspomagająco przy trudno gojących się ranach, miejscowych procesach martwiczych, odleżynach, ropniach, przetokach ropnych, krwiakach, otarciach... W magazynie Vet Arisan firmy Micromed to hydrożel oparty na srebrze koloidalnym i tlenku cynku. Skorzystaj z rabatu przy zakupie dwóch opakowań. W magazynie Preparat Vet Siliquid firmy Micromed nadaje się do terapii zmian skórnych, blizn i ran, oraz wszelkich problemów dermatologicznych. Skorzystaj z rabatu przy zakupie dwóch opakowań. W magazynie Vet Silver Creme firmy Micromed to wysokiej jakości krem zawierający srebro koloidalne i ekstrakt nagietka. Skorzystaj z rabatu przy zakupie dwóch opakowań. W magazynie Vet Silver Creme firmy Micromed to wysokiej jakości krem zawierający srebro koloidalne i ekstrakt nagietka. Skorzystaj z rabatu przy zakupie dwóch opakowań. W magazynie Alumi-Spray firmy Livisto do ochrony i pielęgnacji skóry zwierząt (wiele gatunków docelowych: psy, koty, konie, zwierzęta gospodarskie). Skorzystaj z rabatu przy zakupie dwóch opakowań. W magazynie Dry & Clean - pianka do mycia bez użycia wody (tzw. suchy szampon) dla kotów, królików, psów, koni i innych zwierząt. Nie wywołuje podrażnień skóry. Opakowanie: 150 ml. Skorzystaj z rabatu przy zakupie dwóch opakowań. W magazynie Hoof Perfect - jedyny w swoim rodzaju preparat działający kompleksowo, skonstruowany z myślą o poprawie stanu kopyt. Opakowanie: 1500 g Skorzystaj z rabatu przy zakupie dwóch opakowań. W magazynie DermAllay Oatmeal Szampon Dechra - preparat dla koni zawierający wyciąg z owsa o działaniu nawilżającym i wspomagającym pielęgnację skóry w trakcie występowania sezonowego świądu. Opakowanie: 473 ml Skorzystaj z rabatu przy zakupie dwóch opakowań. W magazynie MalAcetic Equine Shampoo Dechra - szampon dla koni o działaniu antybakteryjnym i antygrzybicznym, bazą są naturalne składniki oraz kwas borowy i kwas octowy. Opakowanie: 473 ml Skorzystaj z rabatu przy zakupie dwóch opakowań. W magazynie Chitopan żel z chlorheksydyną i kwasem mlekowym do pielęgnacji uszkodzonej skóry zwierząt. Preparat nanosić na oczyszczoną powierzchnię skóry 2-3 razy dziennie. Opakowanie: żel 250 ml. Skorzystaj z rabatu przy zakupie dwóch opakowań. W magazynie SunLitan Gel to preparat do pielęgnacji i masażu skóry, mięśni i ścięgien. Skorzystaj z rabatu przy zakupie dwóch opakowań. W magazynie HorseMix Biotin - wspiera regenerację rogu kopytowego i skóry. Głównymi składnikami preparatu są biotyna, witamina A, B6, miedź i cynk. Opakowanie: 500 g. Skorzystaj z rabatu przy zakupie dwóch opakowań. W magazynie Chitopan żel z chlorheksydyną i kwasem mlekowym do pielęgnacji uszkodzonej skóry zwierząt. Preparat nanosić na oczyszczoną powierzchnię skóry 2-3 razy dziennie. Opakowanie: żel 75 ml. Skorzystaj z rabatu przy zakupie dwóch opakowań. W magazynie Chitopan płyn z chlorheksydyną i kwasem mlekowym do pielęgnacji uszkodzonej skóry zwierząt. Preparat nanosić na oczyszczoną powierzchnię skóry 2-3 razy dziennie. Opakowanie: spray 75 ml. Skorzystaj z rabatu przy zakupie dwóch opakowań. W magazynie Szampon Dr Seidla jodoforowy dla koni - środek utrzymujący skórę i sierść zwierzęcia w czystości oraz wspomagający terapię przy najczęstszych chorobach skórnych. Łączy właściwości myjąco - pielęgnacyjne z przeciwbakteryjnym i przeciwgrzybiczym działaniem jodoforów. Opakowanie: 500 ml. Skorzystaj z rabatu przy zakupie dwóch opakowań. W magazynie HorseMix Biotin - wspiera regenerację rogu kopytowego i skóry. Głównymi składnikami preparatu są biotyna, witamina A, B6, miedź i cynk. Opakowanie: torba 2 kg. Skorzystaj z rabatu przy zakupie dwóch opakowań.

Położenie oczu konia po bokach głowy daje zwierzęciu znacznie lepszy widok niż człowiek. Kiedy głowa jest podniesiona, pole widzenia zbliża się do kulistego. Wiele zwierząt ma tę cechę, która w każdej chwili może stać się ofiarą drapieżnika, ale u koni oczodoły są lekko skierowane do przodu, co daje kąt widzenia około 60 °.

02 lis Prawidłowa pielęgnacja kopyta Posted at 10:25h in Baza Wiedzy Konie bez wątpienia oczekują dużo miłości i troski, również podczas codziennej pielęgnacji. Na oczyszczenie kopyt i zadbanie o ich prawidłowy, zdrowy wygląd poświęćmy szczególnie dużo czasu. Nie ma bowiem żadnej przesady w stwierdzeniu, że kopyto konia jest niczym cud natury. Pod wielowarstwową i zarazem bardzo elastyczną strukturą, kryje się bardzo delikatna, czuła i unerwiona strefa. Jak dbać o kopyta, by były zdrowe, elastyczne i mocne? Pierwszy krok do pielęgnowania kopyt — nauka ich podnoszenia O kopyta należy dbać nawet dwa razy dziennie – przed i po jeździe. To jednak musi się odbywać przy ścisłej współpracy z koniem, dlatego już źrebaka należy uczyć właściwego podnoszenia kopyt. Dzięki temu sprawdzimy stan kopyt, a także odpowiednio o nie zadbamy. Ważna jest też pozycja czyszczącego. Zawsze ustawiamy się plecami do głowy konia, a więc w przeciwnym kierunku, z którego ewentualnie koń mógłby nas uderzyć kopytem. Po skończonym czyszczeniu nogę konia puszczamy, dopiero wtedy, gdy koń będzie już pewnie stał na powierzchni. Jak dbać o kopyta? 1. Przede wszystkim po każdym wybiegu czy każdej przejażdżce należy dobrze opłukać nogi konia i sprawdzić stan kopyt 2. O kopyta dbamy jednak również przed jazdą. Wtedy także wydłubujemy delikatnie zanieczyszczenia i smarujemy olejem. 3. Za pomocą dłuższej, cienko zakończonej części kopystki czyścimy bardzo delikatnie, ale porządnie podeszwę kopyta. Ważne jest tutaj, by z kopyta usunąć wszelkie zanieczyszczenia, a więc: błoto, resztki podłoża, a także kamienie czy kawałki szkła. Czyszczenie powinniśmy przeprowadzić nie tylko na powierzchni podeszwy, ale również w rowkach przy strzałce. Jest to bardzo ważne, ponieważ pozostawione zanieczyszczenia mogą prowadzić do bardzo poważnych chorób kopyta. 4. Trzeba uważać, żeby nie uszkodzić unerwionej i ukrwionej części kopyta. 5. Kopyto czyścimy, zaczynając od górnej strony (okolice strzałki), w kierunku puszki kopytowej. Uwaga: nie skrobiemy zbyt głęboko. 6. Kiedy już usuniemy wszystkie zabrudzenia i ciała obce, płuczemy kopyto wodą albo szorujemy specjalnie do tego przeznaczoną szczotką. 7. Następnie pędzelkiem smarujemy kopyta specjalnym tłuszczem bądź olejem. Olej do kopyt jest bardzo ważnym preparatem w codziennej pielęgnacji kopyt i według ekspertów odznacza się lepszymi właściwościami niż tłuszcz. Stworzony na bazie naturalnych składników ( lanolina, olej awokado, arnika) zapewnia kopytom właściwą elastyczność, a dodatkowo wygładza kruche czy popękane miejsca i dostarcza im odpowiedniego nawilżenia. Olej ma też działanie profilaktyczne i gojące, zwłaszcza w przypadku dziur po gwoździach czy rysach. Dodatkowo olej zapewnia ochronę przed zanieczyszczeniami. Po nałożeniu oleju podczas jazdy do rogu kopytowego nie przylega ani kurz, ani piasek. Takiego efektu nie uzyskamy, stosując tłuszcz do kopyt. UWAGA! Dla zachowania zdrowych i mocnych kopyt trzeba też dbać o odpowiednią dietę konia. Jeśli róg kopytowy czy samo kopyto są w bardzo złym stanie ze względu na brak właściwych minerałów i witamin w odżywianiu bądź ze względu na niewłaściwą pielęgnację, to sam olej nie sprawi, że kopyto będzie w lepszej kondycji! 8. Kopyta potrzebują nawilżania, by zachowały swą naturalną elastyczność. Kopyta również samodzielnie magazynują wodę w środku. Dlatego należy dbać o częsty kontakt kopyt z wodą, obmywając je porządnie po jeździe. Przy czyszczeniu należy również zwracać uwagę, by powłoka ochronna na koronowym brzegu kopyta, a także na jego górnej warstwie nie została uszkodzona przy użyciu np. ostrej szczotki. 9. Przy czyszczeniu i nawilżaniu kopyt, należy uważać, by chronić ścięgna przed wilgocią. 10. W codziennej diecie dbamy o dostarczanie odpowiednich składników odżywczych, wzmacniających kopyta. Usuwanie rogu kopytowego Ze względu na to, że róg kopytowy regularnie odrasta z brzegu koronowego (koronki), należy go usuwać, a kształt kopyta korygować. Przy tym zabiegu ważne jest też sprawdzanie, czy nie pojawiła się krucha, gnijąca, bądź popękana tkanka, jeśli tak, również ją usuwamy. Takie działania najlepiej wykonać u kowala. Pierwszy zabieg należy przeprowadzić około czwartego miesiąca życia i regularnie powtarzać w przedziale 6 – 8 tygodni. Do usuwania przerośniętej albo uszkodzonej warstwy rogowej wykorzystuje się tasak (nóż wałkowy), młotek, czy ostry nóż. Dla konia jednak zabieg ten jest bezbolesny. Podczas usuwania rogu kopytowego, można przeprowadzić również korekcję strzałki rogowej, poprzez powycinanie nożem tych fragmentów, które są postrzępione, przerośnięte, albo podwinięte. Trzeba jednak zwrócić uwagę, by nie podciąć strzałki zbyt mocno. Po całym zabiegu należy ponownie sprawdzić kształt kopyt i postawę konia. Podkuwanie konia Jeśli nasze przejażdżki czy wspólne wędrówki odbywają się także na kamienistych, wyboistych drogach, to o kopyta należy szczególnie zadbać. Najtańszym i najczęściej wybieranym sposobem jest podkuwanie koni. Tu jednak eksperci i weterynarze przestrzegają, że podkowa w znacznym stopniu ogranicza naturalną funkcjonalność kopyt. Przede wszystkim zostaje zakłócona opcja naturalnego rozkurczania i skurczania kopyta podczas ruchu. To z kolei przekłada się na niższą elastyczność kopyta, słabszą pracę strzałki, a także słabsze ukrwienie całego kopyta. Z reguły uważa się, że im więcej gwoździ przymocowanych jest do kopyta, tym naturalne jego funkcje są bardziej ograniczone. Jeśli koniecznie chcemy konia podkuć, to wybierajmy podkowy w kształcie U, które są przymocowane jedynie z przodu kopyta i umożliwiają swobodne ruchy w jego tylnej części. Buty dla konia? To jest bardzo dobra alternatywa! Buty, bowiem zakładamy tylko w momencie, kiedy kopyto konia wymaga pełnej ochrony. Dobrze dopasowane buty sprawdzą się również podczas trudniejszych warunków na drodze, np. w zimie. Będą idealne do skakania przez przeszkody czy ciągnięcia dorożki. Buty trzeba jednak dobrze dopasować do kopyta. Dlatego należy dokładnie zmierzyć kopyta, a także wykonać zdjęcia. Może się, bowiem okazać, że np. lewy przód jest centymetr szerszy niż prawy przód. Tutaj ważne jest przycinanie rogu kopytowego i nadawanie właściwej formy kopytom. Sól – niezbędne kryształy w domowej apteczce Na koniec o czymś, co powinno być nie tylko bardzo ważnym składnikiem samej diety konia, ale również naturalnym środkiem, leczącym rany i zakażenia. Mowa o soli, którą warto mieć w zanadrzu, po każdym deszczowym dniu, kiedy koń biega po błotnistym padoku. W błocie znajduje się wiele bakterii, prowadzących do zakażeń i stanów zapalnych kopyta. Rozczyn soli (jedna łyżka stołowa na pół litra ciepłej wody) jest bardzo dobrym środkiem dezynfekującym. Jednak do dezynfekcji strzałki wystarczy tylko jedna łyżeczka. Po całym zabiegu kopyto dobrze smarujemy olejem. Po takiej kuracji wszelkie stany zapalne, zakażenia, a nawet mały rany szybko się zagoją.
Jedyne różnice to obecność dwóch palców u krów. Z tego powodu ściana kopyta krowy jest nieco cieńsza niż u konia. Nieco inny kształt ma również miękka część podeszwy. Ale zasada jest taka sama. Kopyto nie jest monolitem. Ma złożoną strukturę. Twarda część kopyta, zwana butem kopytowym, składa się z następujących warstw:
Czasami bywa bardzo delikatne, na tyle niedostrzegalne, że część właścicieli je ignoruje. Jednak gdy koń szura zadnimi nogami, nie powinno się tego lekceważyć. Takie zachowanie może być objawem wielu schorzeń i problemów zdrowotnych. Z tego powodu zawsze warto skonsultować się z weterynarzem i fizjoterapeutą, by w razie czego w porę zainterweniować. Gdy koń szura zadnimi nogami… Jeżeli zauważymy, że nasz koń szura zadnimi nogami, pierwszą rzeczą, od sprawdzenia której warto zacząć jest skonsultowanie go z fizjoterapeuta. Zdarza się, że tego typu zachowanie spowodowane jest nadmiernym spięciem mięśni zadu lub kręgosłupa. Może być ono spowodowane zarówno delikatnym naciągnięciem lub przewianiem, jak i być zwiastunem poważnych zwyrodnień. Czasami szuranie zadnimi nogami jest objawem problemów z biodrem lub kręgosłupem. W każdym z przypadków nie obejdzie się bez konsultacji ze specjalistą. Zdarza się też, że przyczyna dużej sztywności zadnich nóg, a co za tym idzie szuranie nimi leży nieco niżej – w stawach skokowych lub pęcinowym. Wtedy w wyniku zwyrodnień lub urazów nie jest w stanie w pełni zginać nogi, w efekcie tego szura kopytami po podłożu. Czasami szuranie nogami miewa też bardziej prozaiczne przyczyny – mianowicie chodzi o… zbyt długie kopyta. Zatem jeżeli zaobserwujemy opisywany problem u naszego wierzchowca, dobrze jest przyjrzeć się także jego puszce kopytowej. Zwłaszcza, gdy od ostatniej wizyty kowala minęło stanowczo zbyt dużo czasu. Rozlane i przerośnięte kopyto jest po prostu niewygodne i poza szuraniem może też powodować często potykanie się i gubienie rytmu. Zwróć uwagę na trening i dietę Jeżeli sprawdzimy wszystkie możliwe zdrowotne przyczyny szurania nogami i okaże się, że nasz koń jest w pełni sprawny, to pozostaje zwrócić baczniejszą uwagę na trening i dietę zwierzęcia. Przede wszystkim trzeba w takiej sytuacji pilnować ruchu naprzód i zaangażowania zadu we wszystkich chodach. Koń, który snuje się leniwym stepem i ledwie porusza nogami z pewnością będzie zostawiał za sobą długi ślad po szuraniu kończynami. Po prostu nie będzie miał innej możliwości (i motywacji). Może się tez okazać, że nasz podopieczny po prostu nie ma siły do aktywniejszego ruchu. Wtedy dobrze jest przeanalizować jego dietę, by zapewnić mu optymalną dawkę energii potrzebnej do treningów. Przede wszystkim pamiętajcie jednak, żeby w przypadku jakichkolwiek problemów u konia nie działać na własną rękę i nie próbować leczyć go samodzielnie. Zawsze kluczowe jest skonsultowanie każdego przypadku ze specjalistą i stosowanie się do jego wskazówek i zaleceń. Tekst: Judyta Ozimkowska
W naszym słowniku szaradzisty dla wyrażenia zły nawyk u konia znajduje się tylko 1 odpowiedź do krzyżówki. Definicje te zostały podzielone na 1 grupę znaczeniową. Jeżeli znasz inne znaczenia pasujące do hasła „ zły nawyk u konia ” lub potrafisz określić ich nowy kontekst znaczeniowy, możesz dodać je za pomocą formularza
Wychudzone, oklejone obornikiem, zarobaczone - w takim stanie są konie w stadninie koni czystej krwi arabskiej w Prądzewie pod Łęczycą. Ich właścicielem jest Krzysztof Kubasiewicz, szef łódzkiego Radia Parada i były radny Sejmiku Województwa Łódzkiego. Po kilkugodzinnej kontroli Pogotowie i Straż dla Zwierząt zabrało z jego stadniny dziesięć koni. Natychmiast trzeba je było poddać leczeniu. O tym, że konie są niedożywione i trzymane w fatalnych warunkach, Pogotowie i Straż dla Zwierząt SOS z Trzcianki zostało zaalarmowane kilka dni temu. Inspektorzy pogotowia pojechali to sprawdzić w asyście łęczyckiej Postanowiliśmy działać natychmiast, bo z fotografii, jakie nam nadesłano, wynikało, iż zwierzęta mogą już być w stanie zagrożenia życia - powiedział nam Grzegorz Bielawski, prezes Pogotowia i Straży dla Zwierząt w toną w odchodachCo inspektorzy zobaczyli w posiadłości w Prądzewie?- W stajniach było w sumie pięćdziesiąt pięć koni: dorosłych klaczy ze źrebakami oraz ogierów - relacjonuje Grzegorz Bielawski. - Stan ich utrzymania był porażający. Od razu było widać, że hodowla prowadzona jest w okrutny boksach, w których trzymane są konie, zalegała półmetrowa warstwa odchodów, brakowało w nich ściółki. Przebywające tam zwierzęta były brudne i Źrebaki cierpiały na robaczycę - opowiada inspektor Krystyna Kukawska. - Poza tym miały kilkumiesięczne przerosty kopyt. Najgorsze jednak było to, że kilku źrebakom wrosły na głowach w skórę kantarki, przez co miały utrudnione pobieranie pokarmu. Za każdym razem, gdy przeżuwały siano, musiały odczuwać straszny ból - dodaje Krystyna zwierzęta, przebywające w tzw. stajni biegalni i w samej biegalni, nie wyglądały lepiej. - Wszystkie klacze miały zaniedbaną sierść, poplątane grzywy, połamane i przerośnięte kopyta - mówi Grzegorz Bielawski. - Większość koni była wychudzona i z rozdętymi brzuchami, co jest oznaką silnego zarobaczenia. Jedna klacz kulała i podejrzewamy u niej raka. Inna jest kilkugodzinnej kontroli Pogotowie i Straż dla Zwierząt zabrało ze stadniny dziesięć koni. Natychmiast poddano je leczeniu. - Dalsze przebywanie tych szlachetnych zwierząt w stajni zagrażałoby ich życiu - przekonuje Krystyna Kukawska. - Stąd decyzja o ich zabraniu, zgodnie z ustawą o ochronie Bielawskiego najbardziej zbulwersował stan psychiczny koni. - Boją się człowieka. Są przerażone. Aż strach pomyśleć, co tam mogło się z nimi dziać w ostatnim ciągu kilku następnych dni leczenie odbywać się będzie także na miejscu, w Zostało tam jeszcze kilka koni, którym musimy zdjąć zbyt ciasne kantary. Problem jednak w tym, że są to zwierzęta półdzikie i aby je złapać, najpierw trzeba je uśpić i dopiero wtedy można dokonać zabiegu - tłumaczy Krystyna zaniedbaniaStadnina koni czystej krwi arabskiej w Prądzewie powstała w 1993 roku. Krzysztof Kubasiewicz kupił tam drewniany, parterowy dworek z początku XX wieku. Kilkadziesiąt metrów za dworkiem znajduje się stajnia. To właśnie tam trzymane są zwierzęta. Jak mówią okoliczni mieszkańcy, konie od dawna trzymane były w złych Właściciel wcale się nimi nie interesuje - powiedziała nam mieszkanka Prądzewa. - Zwierzętom brakowało odpowiedniej opieki, często sami je wypuszczaliśmy na wybieg ze stajni. Teraz w stajni pracuje tylko jedna osoba. Nie jest ona w stanie zadbać w należyty sposób o wszystkie sąsiad Kubasiewicza, były pracownik stadniny, dokłada swoją cegiełkę do obrazu zaniedbania:- Gdy tam zacząłem pracować, w Prądzewie było ponad osiemdziesiąt arabów - wspomina. - Większość przebywała nawet cały dzień na dworze bez żadnego zadaszenia. Ogiery uwiązane były w biegalni na pięciometrowych stryczkach. Właściciel rzadko tam zaglądał. Początkowo koniom nie brakowało jedzenia, ale później zaczęły się problemy z dostawą paszy. Zdarzało się, że byłem zmuszony wymieniać obornik na siano. Dwa razy wyłączono nam w Prądzewie elektryczność, bo stadnina wpadła w długi. A kowal ostatni raz był u koni jesienią ubiegłego roku...Nie chciał rozmawiaćInspektorzy Pogotowia i Straży dla Zwierząt złożyli już wniosek w Urzędzie Gminy w Łęczycy o wydanie decyzji administracyjnej w sprawie odebrania koni właścicielowi. Policja w Łęczycy ma rozpocząć postępowanie, dotyczące znęcania się nad Za znęcanie się nad zwierzętami grozi kara grzywny, ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do roku - informuje młodsza aspirant Agnieszka Ciniewicz, rzecznik prasowy łęczyckiej jeszcze nie wszystko: - Będziemy wnioskować w stosunku do właściciela o wydanie zakazu posiadania koni i wykreślenie go z listy członków Polskiego Związku Hodowców Koni Arabskich w Polsce - dodaje Grzegorz tym, co dzieje się w Prądzewie, wiedzą władze Polskiego Związku Hodowców Koni Arabskich w Janowie Podlaskim. - Już wcześniej docierały do nas sygnały o złym traktowaniu koni - mówi Izabella Pawelec-Zawadzka, prezes PZHKA. - Próbowaliśmy interweniować, ale pan Kubasiewicz jasno dał nam do zrozumienia, żebyśmy nie wtrącali się w jego sprawy. Jedyne, co możemy zrobić, to wykluczyć go z naszego na te zarzuty Krzysztof Kubasiewicz? - To jest dla mnie przedziwna sytuacja - powiedział nam właściciel stadniny. - Nie wiem, jakim prawem wdarto się na mój teren i zabrano mi konie. Nawet jeśli były jakieś uchybienia, można było zwrócić mi uwagę, a nie od razu zabierać zwierzęta. Będę walczyć o ich Kubasiewiczem nie udało się natomiast jak dotąd porozmawiać inspektorom. - Próbowałem porozmawiać z właścicielem, zanim jeszcze weszliśmy na jego teren - mówi Grzegorz Bielawski. - Nie chciał on jednak rozmawiać ani ze mną, ani z policją. Nakazał telefonicznie, aby stajenny zamknął stajnie na kłódki i nikogo nie wpuszczał. Trudno mi skomentować takie zachowanie. Nie udzielając zwierzętom pomocy weterynaryjnej, świadomie godził się na ich i Straż dla Zwierząt zwraca się z prośbą o pomoc dla uratowanych koni. Dla kilkudziesięciu zwierząt potrzebne są preparaty na odrobaczenie, owies, witaminy, a także pieniądze na zapłacenie za odkażanie ran, zabiegi chirurgiczne, zabiegi kowalskie oraz transport. Dary przekazywać można pod adresem: Pogotowie i Straż dla Zwierząt w Trzciance; pl. Pocztowy 4/6, 64-980 Trzcianka; nr konta PKO BP SA w Czarnkowie nr 87 1020 3844 0000 1702 0048 10 93 z dopiskiem "Pomoc dla koni". Ponieważ u każdego konia tkanki regenerują się w różnym czasie nie można określić dokładnego okresu stosowania magnetoterapii. Leczenie znacząco komplikuje się i wydłuża, w przypadku zakażeń głębokich, w przebiegu których może dojść do takich powikłań jak: martwica tworzywa, martwica ścięgna, martwica kości kopytowej Skrobanie specjalnym nożem, piłowanie tarą, która wygląda jak wielki pilnik, a wreszcie wbijanie w kopyta kilkucentymetrowych hufnali, czyli gwoździ – kiedy oglądam podkuwanie konia w stajni na Partynicach, to dreszcze przechodzą po plecach. Pan Ryszard Mamajek od 40 lat na Partynicach podkuwa konie. Jest delikatny, ale zdecydowany. Szybkimi ruchami chwyta trzyletniego Ekierta za nogą, z wprawą przytrzymuje ją na swoim kolanie i przybija podkowę. Jak koń to wytrzymuje? Czy to go nie boli? - Koń absolutnie nie cierpi. To jak piłowanie lub przycinanie paznokci - śmieje się pan Ryszard. - Przeciwnie, są konie, które to lubią. Lubią kiedy ludzie się nimi zajmują. Na torze na Partynicach podkowy wymienia się koniom co cztery-pięć tygodni. Nie dlatego, że tak szybko się zużywają. Przede wszystkim przyciąć kopyta, które – jak paznokcie u ludzi, szybko rosną. Ryszard Mamajek: - Przerośnięte kopyto dokucza koniowi, wywołuje dyskomfort, który może przeszkadzać w czasie gonitwy. Kowal nie przygotowuje podków dla każdego konia. Dzisiaj można kupić gotowe, standardowe podkowy, które niekiedy trzeba tylko lekko wyprofilować. ZOBACZ, JAK PODKUWA SIĘ KONIA W niedzielę 29 czerwca na partynickim torze zakończenie pierwszej części sezonu wyścigowego. Kolejna okazja na przeżycie końskiej dawki emocji przyjdzie dopiero w sierpniu. Na Partynice coraz częściej przyjeżdżają ze swoimi końmi najlepsi trenerzy zza południowej granicy. W otwierającej niedzielny mityng gonitwie płotowej pobiegnie słowacki Proud Boris. To jeden z najlepszych słowackich koni wyścigowych, ścigał się na Słowacji, w Austrii, Niemczech, na Węgrzech i we Włoszech. Poza tym swoje konie do Wrocławia ponownie przywozi legendarny czeski trener Josef Vaňa. W sumie w programie niedzieli na Partynicach są trzy gonitwy z płotami oraz dwie z przeszkodami i dwie płaskie. W gonitwie dla trzyletnich koni pełnej krwi angielskiej pobiegnie Normana, należąca do piosenkarki Anny Jurksztowicz i kompozytora Krzesimira Dębskiego. Rozpoczęcie wyścigów na Wrocławskim Torze Wyścigów Konnych na Partynicach przy ul. Zwycięskiej 2 o godz. Wstęp wolny. w Střední střelová rýha vypadá dobře, ale ostatní pohledy odhalují poměrně velký problém: výraznou sukni na přední stěně. To vysvětluje zvláštní tvar chodidla. Určitě bych nechala udělat rtg tohoto kopyta, abych viděla, co se děje uvnitř. Otázka k obrázku 12: Tato kopyta mají něco společného a něco odlišného.
Pete Ramey Tłumaczenie: Ada Majocha Przypomnienie od tłumacza: język polski w przypadku zrastania pęknięć może być mylący. Zrośnięcie pęknięcia nie oznacza, że obecnie widoczne pęknięcie zarośnie się i dlatego zniknie, ale że nowy róg kopyta będzie rósł już bez pęknięcia, a stary z pęknięciem będzie sukcesywnie ścierany i/lub tarnikowany, aż w końcu zniknie czyli zrośnie. Większość pękniętych kopyt jest wynikiem złego połączenia ścian kopyta z kością kopytową i chrząstkami kopytowymi. Ściana kopyta nie jest wystarczająco mocna, by wytrzymać uderzenia o ziemię bez pomocy dobrze połączonych i zdrowych listewek tworzywa ściennego oraz rogu ściennego. Po rozpoczęciu poprawnej pielęgnacji kopyt ściany od razu zrastają ściślej połączone z kością. Zwykle zauważysz wtedy ciaśniejszy, bardziej zwarty zrost ścian wychodzący od korony, który rosnąc dosięgnie w końcu ziemi. Ściany z flarami, w kształcie „dzwona” zostaną zastąpione prostymi ścianami, które nie będą przy ziemi „wyginać się” na zewnątrz, a pęknięcia zrosną razem z nowym, lepszym rogiem. Do usunięcia ponad 90% pęknięć wystarczy zwyczajny mustang roll, podobny do widocznego na tym naturalnie startym kopycie dzikiej klaczy. „Magicznym lekarstwem” na większość pękniętych ścian jest po prostu dobrze wykonany ”mustang roll” (zukosowanie albo zfrezowanie zewnętrznej części ściany) oraz wystarczająca ilość czasu do ich zrośnięcia. Dlatego omawiając pęknięcia, musimy tak naprawdę skupić się na wyjątkach od reguły – powodach, które mogą bardzo utrudnić ten prosty proces. Oto one: Dieta Zasadnicza przyczyna niemalże każdej flary (oderwanej ściany) leży w diecie konia. Czasami skutkiem złego żywienia jest głęboki, brzydki rowek w miejscu, gdzie powinna znajdować się linia biała. Czasami ów rowek zostaje wypełniony przez klin listewkowy (tworzą go komórki keratynowe wyrastające spomiędzy oddzielonych listewek tworzywa i rogu ściennego), przez co (patrząc od spodu kopyta) linia biała może wydawać się idealnie zdrowa. W każdym przypadku ściana będzie się odrywać tym bardziej, im bliżej ziemi. Przyłóż prostą krawędź pionowo do ściany kopyta gdziekolwiek na kopycie (równolegle do rureczek rogu tj. prostopadle do korony – przyp. tłum.) – jeżeli nie dotyka ściany na całej długości (od góry do dołu), to znaczy, że ściana ta jest oderwana od kości kopytowej lub chrząstek kopytowych. Innymi oznakami tego, że dieta nie jest zdrowa dla kopyt, jest szereg pierścionków i/lub czerwonych pasków na zewnętrznej ścianie. Każdy stan zapalny czy zmiana może spowodować pojawienie się pierścionka lub przekrwionego paska na ścianie kopyta, jednak w przypadku ich ciągłej serii, możesz spokojnie założyć, że koń jest stale niewłaściwie żywiony. Niedowaga lub otyłość, problemy ze skórą czy z sierścią – wszystko to rezultaty niepoprawnej diety i prawie zawsze towarzyszą problemom z kopytami. Nie jest to przypadek – kopyto jest wytworem skóry, a skóra nie tylko zyskuje składniki odżywcze, ale też jest ich pozbawiana jako pierwsza w przypadku stresu żywieniowego lub choroby, by w zamian otrzymały je ważniejsze organy. Kopyta to zatem świetny wskaźnik ogólnego zdrowia naszego konia, ponieważ przy problemach psują się zauważalnie jako pierwsze. Kluczową kwestią jest zrozumienie tego przez właścicieli koni, bowiem kiedy problemy żywieniowe dotykają kopyt, odbijają się również na energii, kondycji, nastroju, odporności, gęstości kości, gojeniu… na całym zdrowiu i dobrostanie konia. Jeżeli przez nieodpowiednie żywienie listewki są stale osłabione, ściany kopyta nigdy w pełni nie zrosną dobrze połączone z kością kopytową, a co za tym idzie pęknięcia też nie znikną. Najczęściej głównym winowajcą jest nadmiar węglowodanów (a raczej brak ruchu, który pozwoliłby koniowi spalić spożywane cukry). Ziarna i pasze, którymi zostaliśmy nauczeni karmić konie, zawierają zwykle ponad 60% cukru. Stężenie cukrów w nawożonym pastwisku może wahać się do ponad 30%, podobnie jest w sianie. (Zapoznaj się z Z naturalnego punktu widzenia udomawiając konie, nie tylko ograniczyliśmy ich ruch, ale wręcz zasypaliśmy je cukrem. Organizm zwiększa poziom insuliny, aby poradzić sobie z tym nadmiarem cukrów, a wysoki poziom insuliny niszczy spójność listewek. [Asplin et al., Induction of Laminitis by Prolonged Hyperinsulinaemia… , The Veterinary Journal (2007) doi: (W mojej opinii to najważniejszy artykuł ostatnich stu lat dotyczący ochwatu). Dodatkowo niedobory mineralne w diecie konia albo co gorsza nadmiar pewnych minerałów może nieprzerwanie osłabiać listewki. W najbardziej opornych na leczenie przypadkach czasami konieczne są badania krwi lub paszy. Sytuacja może okazać się śmiesznie prosta lub wyjątkowo skomplikowana w zależności od okoliczności. Trzech moich klientów miało pastwiska, na których nie byłem w stanie wyprowadzić kopyt. W końcu przebadałem tamtejszą trawę i odkryłem, że nie było w niej ani śladu miedzi i cynku. Oba te pierwiastki są ważnymi elementami w walce z zapaleniami i korzystnie działają na skórę (czytaj „kopyta”). Wybrałem jeden z komercyjnych suplementów bogatych w miedź oraz cynk i natychmiastowo udało mi się wyprowadzić kopyta. Nie zdradzę nazwy tego specyfiku, ponieważ ten sam suplement może być bardzo szkodliwy w przypadku twojego pastwiska, musisz je najpierw zbadać! Tym razem proste rozwiązanie zadziałało. Czasem wystarczy kaganiec lub zwiększenie ilości ruchu, a czasem przydaje się pomoc specjalisty od żywienia koni, który pomoże wprowadzić znaczące zmiany w diecie. I tak z każdym koniem? Nie, ale kiedy mimo moich starań flary nie zrastają (lub widzę objawy złego żywienia na ścianach) jest to pierwsza rzecz, którą próbuję i która skutkuje. „Napis na ścianie” (gra słów zamierzona)Pierścionki, rowki, czerwone paski od góry do dołu kopyta, flara lub odchylenie ściany na zewnątrz – jeśli widzisz je u swojego konia, to masz powody do uzasadnionej paniki. U konia na lewym zdjęciu odłamał się kawałek ściany przy ziemi. Górna krawędź jest równoległa do widocznych linii wzrostu. Każde takie odłamanie równoległe do linii wzrostu jest albo starym ropniem, który przebił się przez koronę, albo wynikiem uderzenia w koronę. W każdym razie taka rozpadlina zrośnie aż do dołu i ostatecznie wyłamie się podobnie jak ta zdjęciu. Przerośnięte ściany powinny się odrywać – tak działa kluczowy mechanizm obronny. Inaczej zaniedbane konie biegałyby na szczudłach i łamały sobie nogi. W większości środowisk/sytuacji na werkowanie przychodzi czas, kiedy ściany wystają nad poziom żywej podeszwy o około 0,5 cm (¼ cala) i/lub PRZED pojawieniem się jakichkolwiek oderwań. Jest to szczególnie istotne, jeśli chcemy by flary i towarzyszące im pęknięcia zrosły. Ściany ściśle połączone są bardzo mocne, ale sytuacje nieoptymalne nie wybaczają zaniedbań. Nawet czterotygodniowy cykl werkowania może być zbyt długi w najcięższych przypadkach, a pozwalanie na przerastanie lub odrywanie się ścian między wizytami kowala spowoduje w najlepszym wypadku progres typu „trzy kroki do przodu, dwa do tyłu”. Obwodowe obciążenie Ściany kopyta nigdy nie były zaprojektowane do przenoszenia samodzielnie całej masy konia. Listewkowe połączenie ścian z kością jest wytrzymałe, ale obwodowe obciążenie kopyt powoduje, że przejmuje ono całą siłę uderzenia. A nie jest i nigdy nie było na tyle mocne, żeby to wytrzymać. To podeszwa, ściany wsporowe, strzałka i ściany mają razem nieść ciężar konia. Jakakolwiek metoda werkowania i kucia, która zmusza ściany, by przenosiły cały ciężar konia, nie pozwoli na zrośnięcie dobrze połączonych ścian, a zatem na zrośnięcie pęknięć. Mocne, ale prawdziwe słowa. Jestem głęboko przekonany, że podeszwa powinna być głównym „pionowym podparciem” dla konia. Podeszwa najlepiej rośnie i wzmacnia się w trakcie ciągłego naprzemiennego oddziaływania nacisku i rozluźnienia, ale jak każda tkanka cierpi od stałego ucisku, więc nie sądzę, żeby można było to zastosować do jakiejś metody kucia. Jakikolwiek stały ucisk dający faktyczne wsparcie uszkodzi tworzywo podeszwy. Dlatego jestem pewien, że nawet dla koni, które będą ponownie podkute, najlepszym sposobem na zrośnięcie pęknięć jest zapewnienie im bosego okresu ze zrostem lepiej połączonych ścian. Dieta + werkowanie + brak obwodowego obciążenia kopyta = zdrowsza sytuacja Lądowanie od palca Nie ważne, jak werkujecie, podkuwacie czy obrabiacie ściany, zrost ściśle przyrośniętych ścian i pęknięć nigdy się nie uda, jeśli koń uderza kopytem od palca. Głównym priorytetem dla jakiejkolwiek pielęgnacji kopyt powinno być lądowanie od piętki. To naturalny sposób poruszania się koni, więc żeby go uzyskać, wystarczy nie przeszkadzać. Z punktu widzenia werkowania oznacza to ostrożne i przemyślane decyzje dotyczące punktu przełamania (ang. breakover) i wysokości kątów wsporowych. Przede wszystkim, upewnijcie się, że nie przycinacie kątów tak nisko, że powodujecie wrażliwość tyłu kopyta i co za tym idzie kompensacyjne lądowanie od palca. Ogólnie mówiąc, werkuję kąty wsporowe tak nisko jak to możliwe, ale bez: powodowania wrażliwości, a zatem lądowania od palca naruszania grubej na 1,3 cm (½ cala) płaszczyzny zdrowej żywej podeszwy; BEZ WYJĄTKÓW zmiany ukątowania większej niż 1,3 cm (½ cala) w czasie jednej wizyty. Łatwo powiedzieć, ale osiągnięcie tego w praktyce wymaga finezji i doświadczenia. A nawet wtedy zdarzy się, że przytniesz ciut za dużo i tył kopyta stanie się wrażliwy. Przykładaj do tego szczególną uwagę i nigdy nie zrób dwa razy tego samego błędu u tego samego konia. Zobacz, jak koń rusza się przed i po werkowaniu, i ważniejsze – czytaj schematy ścierania się czy to bosego kopyta, czy podkowy. Koń, który porusza się prawidłowo zetrze kopyto czy podkowę równo na całym obwodzie. Kopyto lub podkowa u konia lądującego z palca zetrze się mocniej na przodzie. Dlaczego jest to bardziej trafna ocena niż ruch konia? Schemat ścierania pozwala ci zobaczyć „cały świat” konia, a nie tylko moment, w którym ty go prowadzisz i to po podłożu, które sam wybrałeś. Za długi przód kopyta także może powstrzymywać kopyto przed uderzeniem od piętki. Jeśli ściany są oderwane od kości kopytowej, zazwyczaj przestrzeń pomiędzy listewkami tworzywa, a listewkami rogu zapełniają komórki keratynowe (klin listewkowy). Od spodu kopyta może to wyglądać jak róg podeszwy, ale promienie rentgenowskie lub zwykle dokładne oględziny ujawniają wyraźną różnicę między klinem listewkowym, a podeszwą. Zazwyczaj pojawia się wtedy „odcisk” kości kopytowej na spodzie kopyta, gdzie wszystko na zewnątrz od tego „odcisku” jest klinem listewkowym. Ważnym krokiem przy dostatecznie grubej podeszwie (powyżej 10 mm) jest odciążenie klinu listewkowego na poziomie ziemi przez delikatne zaokrąglenie pod kątem 15-20 stopni (z ang. rocker), które zacznie się około 0,5 cm (¼ cala) na zewnątrz od prawdziwej podeszwy. Nie tnij podeszwy tylko klin listewkowy! (Więcej informacji w artykule Punkt odbicia). Ma to znaczenie dla ruchu od piętki z powodu praw, jakie rządzą torem ruchu kopyta. Przypomina on tor lotu rzuconej piłki – jeśli kopyto zostanie podniesione pionowo (a musi, żeby oderwać od ziemi rozciągnięty do przodu przód kopyta), poleci wyżej, ale nie za daleko. Otrzymany krótki wykrok zmusza kopyto do lądowania od palca. Jeśli uda ci się cofnąć punkt przełamania do miejsca, gdzie znajdowałby się, gdyby ściany były dobrze połączone, kopyto będzie mogło zostać dłużej na ziemi, podniesie się pod niższym kątem, a zatem poleci dalej. W rezultacie otrzymujemy dłuższy wykrok, a jeśli tył kopyta nie jest bolesny, także lądowanie od piętki. Przy wrażliwej tylnej części kopyta z powodu niedorozwiniętych chrząstek kopytowych, strzałki gąbczastej, gnicia strzałki etc., dopasuj buty z wkładkami. Jeśli to zapewni właściwy ruch, niech koń rusza się w nich tak dużo, jak to możliwe. Magicznie działającym dodatkiem dla takich koni jest także wysypany na padoku żwir rzeczny. Charakterystyczny „garb” lub „odcisk” kości kopytowej widoczny od spodu kopyta. Róg za garbem to generalnie róg podeszwy. Róg przed garbem to klin listewkowy. Jeśli widzisz to u swojego konia – ujmę to delikatnie – zacznij panikować. Nadszedł czas na drastyczną zmianę diety i polepszenie pielęgnacji kopyt. Grzybicze komplikacje Grzyby zazwyczaj nie tykają zdrowych kopyt, ale wystarczy pozwolić im zadomowić się w pęknięciu, a wyjedzą sobie drogę do góry szybciej, niż koń jest w stanie produkować zdrowy róg. Infekcję grzybiczą powinniśmy podejrzewać zawsze, kiedy pęknięcie jest „uparte” i nie chce zrosnąć. Jeśli podejrzewam ją u koni moich klientów – zalecam antygrzybicze moczenie kopyt. Żadne powierzchowne działanie nie pomoże. Musisz moczyć kopyta, inaczej pęknięcia nie znikną nawet za dziesięć lat. Według mnie najlepszym środkiem jest White Lightning i Clean Trax, oba dostępne w sklepach ze sprzętem kowalskim (w USA; w Polsce dostępny Armex 5 – przyp. tłum.). Nie mogę nie wspomnieć o tym, że zazwyczaj stosuję koncentrat lizolu zmieszany w stosunku 60 ml na 3,8 litra wody (1:64). Nie powinienem tego pisać, ponieważ jest to niezgodne z ulotką, ale używałem tego u setek koni i nigdy nie widziałem ani nie słyszałem o negatywnym efekcie. (Nie odpowiadam za użycie większej ilości lizolu, nawet o 3 ml, ale uważam, że stosowanie 60 ml lizolu na 3,8 l jest znacznie bezpieczniejsze niż większość komercyjnych specyfików na strzałki! I bardziej efektywne). Prawdę mówiąc, wydaje mi się, że efektywność ta wynika z niskiej ceny – jest to na tyle tanie, że ludzie rzeczywiście stosują to wiele razy, a nie tylko raz czy dwa, jak zwykle zdarza się przy droższych preparatach. Powstająca po zmieszaniu mydlana woda zabija grzyby, drożdże, bakterie, nie uszkadzając żywej tkanki, ani nie wysuszając skóry czy kopyt. Wyjątkowo proste i działa. Zwykle moi klienci używają butów do moczenia i moczą kopyta 3 razy w tygodniu po 30 minut. Stosuję to na pęknięcia, chorobę białej linii i gnicie strzałek. U koni z wieloma powierzchownymi pęknięciami na całej ścianie kopyta, winowajcą jest zwykle grzyb. Uświadomienie sobie tego jest o tyle ważne, że wielu ludzi myli to z suchymi kopytami i smaruje je olejami, zamykając tym samym grzyby w ciemnym, wilgotnym, względnie beztlenowym środowisku, dzięki któremu mogą w pełni rozwinąć swoje szkodliwe właściwości. Przyczyniają się do tego ciągłe zmiany wilgotności (mokro-sucho), więc wysuszenie środowiska będzie najlepszym lekarstwem. Często otwieram powierzchowne pęknięcia, jeśli mogę to zrobić bez zbytniego pocieniania ściany. Oczywiście, musimy wziąć także pod rozwagę dietę. Jeśli koniowi brakuje jakiegoś składnika, najpierw dostarczy go do organów wyższej rangi, a do skóry dotrą jego resztki. Zatem każdy problem z dietą będzie skutkował wzrostem słabszego i bardziej podatnego na takie grzybicze ataki rogu. Blizny tworzywa korony Czasami pęknięcie sięga tak wysoko, że w rezultacie rozdziela i uszkadza koronę. To samo może stać się przy urazie lub głębokim rozcięciu korony. Może to doprowadzić do powstania tkanki bliznowatej i trwałej słabości lub przerwy we wzroście rogu ściany. Zwykle jest to tylko kosmetyczna wada, która nie wpływa na kopyto z wyjątkiem stwarzania bramy wejścia dla grzybów, które mogą powiększyć pęknięcie i uszkodzić resztę ścian. W takich wypadkach zazwyczaj nastawiam właściciela na przeciwgrzybicze moczenie „raz w tygodniu na zawsze”, żeby zapobiegać nawrotom infekcji. Uszkodzenie listewek Podobna historia może też spotkać listewki rogu lub tworzywa. Stare pęknięcie może uszkodzić listewki, łagodny guz może zaburzyć wzrost, deformacja lub adaptacyjna zmiana kości kopytowej może pozostawić lukę w listewkach. Naturalnie występujący karb lub rowek na środku krawędzi podeszwowej kości kopytowej są u niektórych koni powiększone; wydaje się, że najczęściej u koni zimnokrwistych. To również może przyczynić się do powstania przerwy w listewkach. (Możesz to obstawić u konia z centralnymi pęknięciami na przodzie kopyt. Manifestuje się to często „wyjedzeniem” podeszwy na czubku odzwierciedlającym wcięcie w kości kopytowej.) Wszystkie te (i inne) przyczyny u niektórych koni przyczyniają się ostatecznie do zniknięcia jednej lub dwóch listewek; powstaje maleńka dziurka w linii białej. Podobnie jak blizna na koronie, zazwyczaj nie jest to większym problemem, ale tworzy kolejne wejście dla grzybów, które często przenoszą się i uszkadzają inne listewki oraz ścianę kopyta. Tak jak poprzednio, takie przypadki zwykle wrzucam na rutynowe moczenie przeciwgrzybicze, by pomogło zrosnąć pęknięciu i oderwaniu ścian, a następnie na program „raz w tygodniu na zawsze”, żeby zapobiec nawrotom. To dobry pomysł przy jakiejkolwiek trwałej „dziurze”. To już cała broń jaką dysponuję i rzadko kiedy mam problem ze zrośnięciem pęknięć. Mam nadzieję, że pomoże to waszym koniom. Okres 6-ciu miesięcy. Ciężki i długotrwały przypadek. Lewe przednie kopyto ze wszystkimi przypadłościami opisanymi w tym artykule naraz. Przy pierwszym werkowaniu w październiku obecne były duże flary/oderwania ścian. Głęboka szczelina świadczy o grzybiczej komplikacji i potrzebie moczenia. Blizna korony jest obecna od czasu, kiedy pęknięcie sięgało aż do korony. Widoczne są poobrączkowane i oderwane ściany oraz klin listewkowy od przodu prawdziwej podeszwy, co sugeruje niewłaściwą dietę. Zwykle przy centralnych pęknięciach przedniej ściany występuje ubytek podeszwy odzwierciedlający głęboki karb lub rowek krawędzi kości kopytowej. Było to drogą wejścia dla infekcji i głównym powodem utrzymywania się tych pęknięć przez lata, mimo kilkukrotnej zmiany kowala. Najprawdopodobniej jeśli właścicielka przestanie co tydzień moczyć przeciwgrzybiczo kopyta, głębokie i zainfekowane dziury i towarzyszące pęknięcia wrócą. (Wybaczcie, to wiadomość skierowana do niej ;-)). I ostatecznie – maj, pęknięcia zniknęły. Osłabienie/blizny korony będą zawsze obecne, ale przy właściwej pielęgnacji nie będą stanowić problemu dla konia. Wall Cracks – Pete Ramey
Stejně jako u předních drápků poznáte, že jste přestřihli dost, když uvidíte bílý materiál a ten začne mírně růžovět. Zvažte, zda si nesednout za kozu místo vedle ní, abyste na ni dobře viděli a lépe ji uchopili. Jednou z otázek, které si v této chvíli klade většina lidí, je, jak správně zastřihnout kozí kopyta. Aktualizacja: Tak naprawdę zabrakło nam słów, nie wiemy, co napisać. Wiemy, że Laki cierpi. Nie ma pomocy weterynarza, jest zamknięty w jakiejś ciemnej komórce. Stoi sam i cierpi. Nie wiemy, co mu się stało, a handlarz pyta - bierzecie czy nie? Nie wiemy, jak daleko posunięta jest infekcja, ale mamy obliczone koszta życia Lakiego. Wiemy także, że nie ma za wiele czasu, aby go wyciągnąć z tego miejsca, w którym się znalazł, a znalazł się dlatego, bo się komuś znudził. Życie Lakiego wycenione jest na 2500 zł, transport 1500. Aktualizacja: Przychodzimy z kolejną informacją z życia naszej organizacji :(. Rozpoczynamy walkę o życie konia Szafirka, który jest w bardzo ciężkim stanie. Wiemy jedno-przeżywał on niewyobrażalny ból przez wiele miesięcy. Aktualizacja: Balbinko, biegaj za tęczowym mostem! Twoje serduszko zgasło, twoje bystre oczy zamknęły się już na zawsze ale pamięć o Tobie zostanie! Balbinka odeszła na łące, jesteśmy zdołowani, że nie udało nam się jej uratować na czas, sprawy nie odpuścimy i będziemy sądzić się do samego końca z właścicielem konia, który dopuścił do takiego stanu! Dzięki waszemu wsparciu, mamy możliwość utrzymanie naszej oazy spokoju (prawie 100 zwierząt), ratowaniu zwierząt z rąk sadystów i sądzeniu się z nimi. Zachęcamy do przejrzenia naszej zbiórki i pomocy, choćby najmniejszej. Aktualizacja: Kochani, właśnie trafiła do nas 9-letnia klacz. Jej stan jest fatalny - ma skrajną niedowagę, wystają jej wszystkie żebra, trzeba ją porządnie odkarmić! Druga kwestia to obszerna rana na pysku wypełniona obornikiem! Wygląda okropnie, a zapach zwala z nóg. Prawdopodobnie w ranę wdała się martwica, pierwsze rozmowy z weterynarzem wskazują na konieczność rekonstrukcji pyska. Nazwaliśmy klacz Balbinką. Przyjechała do nas od handlarza, który kupił ją 2 dni wcześniej. To nie on wyrządził jej taką krzywdę… Więc kto? Jeszcze tego nie wiemy, ale to absolutne znęcanie się nad tym zwierzęciem! Będziemy dociekać sprawiedliwości i nie pozwolimy, by winni byli bezkarni. Najpierw musimy jednak ratować Balbinkę! Handlarz dał nam konia “na termin”. To znaczy, że mamy 14 dni na wykup małej. Czas nas goni! Wierzymy, że Balbinka zazna jeszcze szczęśliwego życia. Jest nam tak okropnie przykro, że doznała takiego bólu przez człowieka… Wspólnie możemy to naprawić! Prosimy o pomoc! Aktualizacja: Walczymy żeby uratować około 11-letnią Jowitkę. Jest w fatalnym stanie, stwierdziliśmy problemy z przednimi nóżkami, mało tego każdy dotyk sprawia jej ogromny ból. Rodziła źrebaki za źrebakami, była tylko do zarabiania pieniędzy. Jej stan jest bardzo ciężki. Do zbiórki doliczyliśmy koszt transportu i pierwszą wizyty u weterynarza, żeby czym prędzej ulżyć jej w bólu. Aktualizacja: Przyjaciele, do naszego azylu, trafiły kolejne uratowane osiołki które miały trafić do zabicia. Aktualizacja: Poniżej przedstawiamy naszych samych kocich niepełnosprawnych podopiecznych którzy potrzebują wsparcia, dzięki waszej pomocy, będzie stać nas na kolejne miesiące utrzymania, zakup pampersów, lekarstw, specjalistyczną opiekę oraz karmy. Przed aktualizacją: Jako Stowarzyszenie Oaza Spokoju Zielona Mila pomagamy wszystkim zwierzakom, które tego potrzebują. Nasze ostatnie interwencje to kilka zwierząt w naprawdę ciężkim stanie. Wśród nich jest Loluś - kocurek, którego ktoś zwyczajnie wyrzucił. Mijało go mnóstwo ludzi, ale nikt nie zauważył tego ogromnego cierpienia, nikt nie zechciał mu pomóc… Aż w końcu znaleźli się ludzie o dobrym sercu i po kilku dniach udało się odłowić Lolusia. Był w ciężkim stanie, robaki pożerały go żywcem. Ale nie poddajemy się, walczymy o życie Lolusia! Jest także Zuzia i Kuba. To dwa skrajnie zaniedbane konie, których właściciele uważali, że nie należy im się odpowiednia opieka. Kuba miał przerośnięte kopyta, kaszel i wydzielinę z chrap. Zuzi kopyta również były w tragicznym stanie, do tego strupy, krew i grzybica. Oba konie były nieodrobaczane, nieszczepione, nieleczone. Sprawa będzie miała finał w sądzie. Kolejna interwencja miała miejsce w Radomsku. Pod rozstawionym tam cyrkiem stała wychudzona wielbłądzica, miała ubytki w tkance tłuszczowej i mięśniowej. Wyglądało na to, że zaraz ma wejść na arenę. Nie doszło do tego, bo miejscowy weterynarz zabronił występu. W sprawę jest zaangażowany prawnik, a kwestia wielbłądzicy będzie wyjaśniana. Stowarzyszenie Oaza Spokoju Zielona Mila to my, dwie kobiety - Bożenka i Patrycja. Postawiłyśmy swój świat na głowie, aby pomagać zwierzętom w potrzebie. Obecnie pod opieką naszego stowarzyszenia jest około 100 zwierząt. Zdecydowana większość z nich to zwierzaki chore, wygłodzone, skrajnie zaniedbane. U części z nich być może już nigdy nie uda się odbudować zaufania do człowieka. Człowieka, który miał być opiekunem i przewodnikiem, a nierzadko okazywał się katem. Jednak to, co my możemy im teraz zapewnić to ciepły kąt, pełne brzuchy, leczenie i odpowiednia opieka. Zawsze uczestniczymy w interwencjach do samego końca. W tym przypadku koń, który był przez lata zaniedbywany, umarł z wykończenia, dowiedzieliśmy się o nim za późno. Sprawą zajmuje się nasz prawnik. Mamy dziesiątki zdjęć zwierząt które przeszły metamorfozę przez nasze stowarzyszenie, przykład przed i po naszych działań (po więcej zdjęć zapraszamy do kontaktu): Przed interwencją: Po: Potrzebujemy wsparcia, aby zakupić karmę dla psów i kotów, siano, słomę i paszę dla koni. Musimy opłacić hotele i pensjonaty. Konieczna jest stała opieka weterynaryjna, której wymaga właściwie każde zwierzę, któremu pomagamy; w szczególności te starsze i schorowane. Robimy wszystko, aby ratować te bezbronne istoty, które ktoś kiedyś skazał na cierpienie. Jednak fundusze nie są z gumy, a potrzebujących cały czas przybywa. Liczy się każda złotówka, każde wsparcie! Prosimy Was o pomoc! Drodzy Przyjaciele, poniżej udostępniamy wgląd do naszych ostatnich faktur/rachunków na ogromne pieniądze: Kliknij aby zobaczyć. Jeśli chciałbyś z nami porozmawiać i zadać jakieś pytanie, jesteśmy otwarci na rozmowę, bardzo serdecznie zapraszamy do kontaktu: nasza grupa na facebooku Przyjaciele Zwierząt, chcemy was również poinformować, że część środków z tej zbiórki zostanie przeznaczona na jej wypromowanie, abyśmy mogli maksymalnie zwiększyć jej szanse na powodzenie i dotrzeć do zwierzolubów!, bez tego osiągniecie celu, byłoby niemożliwe.
Szuranie kopytem kończyny miednicznej prawej po podłożu, której przyczyną był ból w stawie stępu uniemożliwiający jego prawidłowe zgięcie. U źrebaka zdiagnoz
Każdego konia trzeba czyścić. Ale jak to zrobić, czym i od czego trzeba zacząć? Takie pytania zadaje sobie nie jeden miłośnik koni. Czyszczenie konia zaczynamy od jego głowy. Bierzemy plastikowe zgrzebło i delikatnie szczotkujemy. Póżniej schodzimy dalej do szyji, następnie brzuch, zad i nogi zwracajac szczególną uwagę na nadpęcie i pęcinę (dolną część nogi konia), bo tam zakłada się ochraniacze. Gdy te cześci konia będą czyste bierzemy grzebień i czeszemy grzywę i ogon (uwarzając na reakcje konia żeby nas nie kopnął). Póżniej bierzemy kopystkę i czyścimy kopyta. Stajemy bokiem do konia i podnosimy jego nogi, każdą po czyścimy wokół strzałki (części kopyta która jest bardzo delikatna i wygląda jak strzałka). Jeżeli koń jest bardzo brudny można umyc go szlaufem (wężem ogrodowym) uważając na jego uszy. Jeśli mamy taką możliwość możemy pojechać do pobliskiej stajni i poprosic, by pokozali wam jak to się robi. Jak dopiero chcemy się zdecydować na kupno konia musimy kupić różne środki do czyszczenia: -zgrzebło -szczotkę -kopystkę -gąbkę -ręcznik -szampon. Koń konie - odgłosy koniaSpośród wszystkich zwierząt, koń cechuje się największą kształtnością i wytwornością we wszystkich częściach swego ciała.Oczy jego Transport konny do Morskiego Oka obrósł taką ilością mitów, że ciężko je wszystkie sprostować, ale poniżej postaramy się wyjaśnić wszystkie kwestie, budzące wątpliwości. Mit: Po likwidacji transportu konnego do Morskiego Oka wszystkie konie trafią do rzeźni. Fakt: Konie pracujące na trasie do Morskiego Oka już teraz trafiają na emeryturę do rzeźni. Lacky pracował na trasie od 2012 roku. Nie żyje – został „skierowany do UBOJU ze względów medycznych”. W rzeźni ubito też Azyla, Fidela, Burego, Rora, Eseja, Sudana czy Karego. W 2014 roku konie wycofywane z trasy do Morskiego Oka pracowały na niej średnio 19,9 miesiąca. W 2012 te, które trafiały do rzeźni pracowały tam średnio zaledwie 11 miesięcy. Dzieje się tak dlatego, że konie są eksploatowane ponad siły i szybko przestają się nadawać do pracy. Praktyka jest taka, że konie są sprzedawane po około 2 latach pracy, a w ich miejsce na trasę trafiają nowe, często zbyt młode, bo 4-letnie zwierzęta. Średnio co 5 lat wymieniane są wszystkie konie pracujące na trasie. Ponadto już wiele lat temu zadeklarowaliśmy, że po likwidacji transportu konnego do Morskiego Oka przyjmiemy pod opiekę wszystkie konie, które z powodu utraty pracy miałyby trafić do rzeźni i zapewnimy im spokojną emeryturę, leczenie i dach nad głowami do ich naturalnej śmierci. Mit: Na trasie pracują konie pociągowe. Fakt: Na trasie do Morskiego Oka pracują konie szlachetne, lekkie, czasem tylko pogrubiane. Z naszej wiedzy wynika, że były próby wprowadzenia na trasę koni ciężkich, ale te się nie sprawdziły, prawdopodobnie dlatego, że zwierzęta te nie pracują w kłusie, oraz z powodu ich wagi, która jest znaczną przeszkodą przy pokonywaniu stromych wzniesień. Mit: Transport konny do Morskiego Oka służy osobom niepełnosprawnym. Fakt: Osoby niepełnosprawne, zgodnie z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego, mogą wjechać na trasę własnym samochodem i dojechać nim aż do parkingu na Włosienicy. Trasa od Palenicy Białczańskiej do Włosienicy ma status drogi publicznej z zakazem ruchu, od Włosienicy do Morskiego Oka jest to już droga wewnętrzna TPN, której wyrok Trybunału Konstytucyjnego nie dotyczy. Na tym odcinku nie funkcjonuje żaden transport, więc ostatnie 1,5 km należy pokonać o własnych siłach. Ponadto wozy konne, ciągnięte przez konie, nie są przystosowane do przewożenia osób niepełnosprawnych. Nie mają żadnych zabezpieczeń przed wypadnięciem z wozu, żadnych pasów bezpieczeństwa, a żeby na nie wejść – należy pokonać kilkustopniowe strome schodki, co dla większości osób niepełnosprawnych jest wręcz niemożliwe do wykonania. Ponadto każdego roku jesteśmy informowani o osobach niepełnosprawnych, które samodzielnie, lub z pomocą najbliższych, zdobywają Morskie Oko o własnych siłach, nie chcąc przyczyniać się do cierpienia koni. Tymczasem wozami jadą zwykle osoby młode, sprawne, lecz zwyczajnie leniwe, które nie chcą się zmęczyć. Mit: Praca koni jest monitorowana poprzez czytanie ich chipów na bramkach Fakt: Chipy u koni są obowiązkowym oznaczeniem, jakie nałożyła na wszystkie państwa europejskie UE. Nie zostały wprowadzone na trasę do Morskiego Oka ani przez TPN, ani przez furmanów. Nie służą one do monitorowania pracy koni na trasie, a tylko do sprawdzenia tożsamości podczas badań, sprzedaży, przewozu przez granicę czy uboju. Na trasie do Morskiego Oka nie ma żadnych bramek, które czytają te chipy i je ewidencjonują. Ewidencja pracy koni na trasie odbywa się na kartkach i jest prowadzona przez każdego furmana samodzielnie. Jak udowadnia sprawa sądowa syg. akt. IIK 101/19, tocząca się przed Sądem Rejonowym w Zakopanem, dane te mogą w łatwy sposób być fałszowane. Mit: Koń został stworzony do ciężkiej pracy Fakt: Koń nie został przez nikogo “stworzony” do pracy. Linia ewolucyjna koniowatych jest jedną z lepiej poznanych przez naukowców. Przez 50 mln lat konie wyewoluowały od zwierząt wielkości psów, żyjących w lasach, do współcześnie nam znanego gatunku. W tym czasie wykształciły cechy umożliwiające im przetrwanie na otwartych terenach porośniętych trawą – są to np. odpowiednio ukształtowane zęby czy twarde kopyta, służące do szybkiej ucieczki i długich, całodniowych wędrówek. Żaden koń w wyniku ewolucji nie urodził się z dyszlem u boku i wędzidłem w ustach. Mit: Każdy koń pokonuje trasę tylko raz dziennie Fakt: Zgodnie z regulaminem TPN każda para koni musi mieć 20-minutowy odpoczynek na Polanie Włosienica po pokonaniu trasy z dołu na górę i 2h odpoczynku po pokonaniu trasy z góry na Palenicę Białczańską. Po tym czasie mogą być zaprzężone ponownie do wozu. Jak udowadnia sprawa sądowa syg. akt. IIK 101/19, tocząca się przed Sądem Rejonowym w Zakopanem, niektórzy furmani nie przestrzegają tych przepisów i nie zapewniają koniom przerw, ani nie przeprzęgają ich na inne pary koni po powrocie z Włosienicy. W związku z tym konie pokonują nawet trzykrotnie tę trasę w ciągu dnia pracy, tak jak np. konie Shann i Okaz w dniu 5 lutego 2016. Mit: Konie są badane komisyjnie, więc są zdrowe Fakt: Badania weterynaryjne, wykonywane przez komisję przed sezonem określają stan zdrowia koni tylko i wyłącznie w dniu badania. Nie gwarantują, że już następnego dnia konie nie okuleją czy nie zachorują na inne schorzenia. Ponadto badania koni wykonywane przez komisję budzą wiele wątpliwości, również w członkach tej komisji. Zwierzęta nie są badane indywidualnie w ruchu, a więc nie można stwierdzić z całą pewnością, czy nie cierpią na schorzenia układu ruchu, których nie sposób wykryć, kiedy są zaprzężone do wozów. Dowodami na to, że do pracy były dopuszczane konie chore są np.: koń Awans, który był dopuszczany do pracy z licznymi zwyrodnieniami układu ruchu; koń Regon, który został dopuszczony do pracy z dychawicą świszczącą czy koń Jawor – z arytmią. Podczas badań w 2019 roku lekarz weterynarii reprezentujący TPN i odpowiedzialny w komisji za badania ortopedyczne koni dopuścił do pracy zwierzę, u którego lekarz weterynarii reprezentująca Fundację Viva! i odpowiedzialna za badanie spoczynkowe wykryła zaawansowaną chorobę zwyrodnieniową układu ruchu. Mit: Orka na polu jest cięższą pracą Fakt: Faktycznie – kiedyś konie wykonywały taką pracę, ale w XXI wieku nie ma potrzeby przemęczania ich nadmiernym wysiłkiem, ponieważ pracę tę mogą i faktycznie wykonują maszyny, które nie cierpią. Nic nie usprawiedliwia cierpienia koni na trasie do Morskiego Oka. Mit: Furmani dbają o konie, bo to ich narzędzie pracy Fakt: Furmani wymieniają konie, kiedy tylko te przestają nadawać się do pracy ponad siły. Wielokrotnie byliśmy świadkami sytuacji, w której poważna choroba skutkowała sprzedażą zwierząt, a nie ich leczeniem. Tak było np. w przypadku konia, w którego lekarz weterynarii podczas badań 2015 roku stwierdziła schorzenie ortopedyczne, które wymagało kosztownej operacji, ale było całkowicie wyleczalne. Furman wolał sprzedać koni i za pieniądze uzyskane z jego sprzedaży kupić nowe zwierzę, niż wydać 3000 zł na leczenie konia. Niechlubnym przykładem zaniedbania koni z Morskiego Oka jest stan ich kopyt. Furmani zwykle kują konie sami, lub powierzają to zadanie osobom bez kompetencji. W wyniku tego konie pracują w różnych podkowach, z różne wystruganymi kopytami, ich kopyta dopasowywane są do podków, choć powinno się postępować odwrotnie. Konie z Morskiego Oka mają poodłupywane kopyta, często płaskie lub przerośnięte. Zwierzęta pracują w podkowach z hacelami, które nigdy nie są wykręcane, co prowadzi do zmian w układzie ruchu. Wieloletnia obserwacji zwierząt pracujących na trasie pozwala nam sądzić, że na trasie często pracują konie chore, a furmani albo to ignorują, albo po prostu nie znają się na koniach do tego stopnia, że nie widzą tych chorób. Mit: Furmani znają się na koniach Fakt: Furmani wykonujący działalność na trasie do Morskiego Oka, mimo przechodzenia licznych kursów i szkoleń, wciąż nie mają odpowiedniej wiedzy o koniach. Dowodem jest na przykład koń Regon, który pracował na trasie z dychawicą świszczącą, koń Awans, pracujący na trasie z licznymi zwyrodnieniami i urazami układu ruchu, konie agresywne lub płochliwe, które są zmuszane do pracy powodującej u nich widoczny stres i cierpienie. Nie jest tajemnicą, że jeden z furmanów posiada w zaprzęgu konia pełnej krwi angielskiej, który wybitnie nie nadaje się do tej pracy. Mit: Konie nie wyglądają na chore Fakt: Konie z Morskiego Oka są poddawane nieustannym przeciążeniom, ale to nie znaczy, że te przeciążenia od razu i w sposób widoczny odbijają się na ich zdrowiu. W czasie przeciążeń dochodzi do mikrourazów organizmu, które powodują stopniowe pogarszanie się stanu zdrowia. Nigdy nie twierdziliśmy, że na trasie do Morskiego Oka pracują konie poranione, wychudzone czy dochodzi do licznych wypadków, w wyniku których zwierzęta łamią nogi. Gdyby tak było – transport konny już dawno zostałby zakazany. Przeciążenia odbijają się na tych zwierzętach w sposób niemal niewidoczny dla przeciętnego turysty. Ale jest kilka oznak tej ciężkiej pracy, które są widoczne dla każdego – np. szybki oddech, przekraczający 100 oddechów na minutę czy piana z potu, tworząca się przy nadmiernym wysiłku. Laikowi trudniej jest zobaczyć kulawizny, ale i takie sygnały docierają do nas od lat. Najbardziej jaskrawym przykładem jest film jednej z lokalnych gazet, na którym wypowiada się dyrektor TPN, a za jego plecami przechodzi kulawy koń, ciągnący wóz pełen pseudoturystów. Mit: Transport konny to tradycja Fakt: Nie zaprzeczamy, że konie odegrały znaczną rolę w rozwoju turystyki w już w XX-leciu międzywojennym na tej trasie funkcjonowało wiele rodzajów transportu – między innymi samochodowy, autobusowy czy rowerowy. wówczas konie ciągnęły jedynie lekkie dorożki z 2-4 pasażerami. W ponad stuletniej tradycji turystycznej związanej z Morskim Okiem nigdy konie nie pracowały tak ciężko, jak pod koniec XX i na początku XXI wieku, ciągnąc od 12 do nawet 30 osób na wozie. Taka forma transportu nie może być zatem nazywana tradycją. Ponadto, jak uczy nas historia, złe tradycje należy likwidować i zastępować je dobrymi zwyczajami, W tym przypadku nowa świecka tradycja zamęczania koni powinna zostać zlikwidowana i zastąpiona dobrym nawykiem spacerowania po górach, który pozytywnie wpływa na kondycję i zdrowie turystów. Mit: Po likwidacji transportu konie znikną z krajobrazu Tatr Fakt: Konie nigdy nie były naturalnym elementem tatrzańskich dolin czy szczytów. Takim elementem są kozice, świstaki czy niedźwiedzie i tak powinno pozostać. Ponadto konie, pracujące ponad siły na trasie do Morskiego Oka, przyczyniają się nieświadomie do degradacji środowiska parku narodowego. Z przeprowadzonych przez nas badań wynika, że konie, pracujące w podkowach hacelowych, w ciągu 5 lat skuły w sposób widoczny część dywanika asfaltowego i doprowadziły do transmisji do środowiska ponad 70 ton rakotwórczych pyłów bitumicznych z dużą zawartością metali ciężkich, pochodzących z podków. Mit: Po likwidacji transportu konnego konie wyginą Fakt: Populacja koni w Polsce zmniejsza się z roku na rok właśnie z powodu wycofywania koni z ciężkich prac i zastępowania ich maszynami, ale populacji koni pracujących w rekreacji utrzymuje się na podobnym poziomie, w związku z czym nie można mówić o tym, że konie jako gatunek wyginą w wyniku likwidacji nieetycznego i niezgodnego z ustawą o ochronie zwierząt transportu konnego do Morskiego Oka. Mit: TPN kontroluje wozaków Fakt: Pracownicy TPN w sposób wyrywkowy kontrolują furmanów, ale te kontrole prowadzone są w sposób ograniczony. Pracownicy Straży Parku nie znają się na zwierzętach, więc nigdy nie kontrolują ich stanu zdrowia, a jedynie dokumenty. Takie kontrole w żaden sposób nie prowadzą do wyeliminowania z trasy koni chorych. Znamienne jest to, że byli oni wielokrotnie oszukiwani podczas kontroli wyrywkowych – np. kontrolowali furmanów na trasie, przewożących pasażerów, którzy równocześnie widnieli w systemie CEIDG jako osoby posiadające zawieszoną działalność gospodarczą. Rekordzista miał zawieszoną działalność od 2013 roku do 2018, choć w tym czasie wykonywał usługi, również na zlecenie TPN. Innym przykładem jest przypadek konia Cygona, który przewrócił się na trasie, a dzień później został sprzedany. Kilka dni po wypadku właściciel był kontrolowany przez Straż Parku TPN i przedstawił do kontroli innego “czarnego” konia, a kontrolujący nie zorientowali się, że to nie jest koń, który uległ wypadkowi. Znamienny jest też przykład nagrania z dnia, w którym media relacjonowały śmierć jednego z koni i na trasie było wielu dziennikarzy i pracowników TPN, a na nagraniu widać ujęcie z kulawym koniem pracującym w tym dniu na trasie: Mit: Konie się pocą i to jest normalne Fakt: Termoregulacja u koni wspomagana jest poprzez pocenie się, ale już widok piany, tworzącej się na ciele konia, powinien niepokoić. Koń najszybciej poci się na szyi, pod siodłem na bokach, na słabiznach i w okolicy krocza. Komórki ciała podczas pracy wytwarzają kwas węglowy i mocznik. Kwas węglowy, wchłonięty do krwi, usuwany jest przez płuca oraz gruczoły potowe. Mocznik jest wydalany przez nerki, a w gruczołach potowych przez skórę (ilość wydalanego potu jest w odwrotności do ilości uryny). Ilość kwasu węglowego i mocznika jest ściśle związana z wysiłkiem, z jakim komórki pracują. Jeśli praca jest łatwa – jest mniej kwasu węglowego oraz mocznika. Gdy praca jest nadmierna, nawet zasadniczo nieduża, jednak dla komórek niezwykła, wówczas wskutek zbyt wielkiego wysiłku komórki wytwarzają większą ilość kwasu węglowego i mocznika. Stopień alkaliczności potu zależy od ilości zawartego w nim mocznika. Alkaliczny pot, stykając się na skórze z łojem zmydla go w miejscach tarcia (w kroczu, na szyi przy tarciu o wodze), a w wyniku tego pojawia się piana, tzw. mydło. Im większy stopień alkaliczności potu, tym gęstszy jest pot i tym więcej mydła się wytwarza. Mydło, które zjawia się na skórze konia podczas pracy jest dowodem, że praca konia jest za duża, czy to ze względu na brak przyzwyczajenia do niej, czy też ze względu na faktyczną nieproporcjonalność do sił konia. Praca, która powoduje pojawienie się mydła, przemęcza konia i osłabia go. Mit: Na trasie konie ciągną dorożki Fakt: Na trasie do Morskiego Oka konie ciągną wozy lub tramwaje konne, ale z pewnością nie dorożki. Zgodnie z definicją PWN dorożka to lekki pojazd konny z zadaszeniem nad 2-osobowym siedziskiem dla pasażerów. Niektóre definicje, jak na przykład ta Słownika Encyklopedycznego Wydawnictwa Europa podają, że dorożka to pojazd dla 4 pasażerów. Zgodnie z definicją „fiakier” (fr. fiacre) to dorożka lub drynda, czyli lekki 1 lub 2-konny pojazd zaprzęgowy, służący do wynajmu w celach zarobkowych. Pojazd ten historycznie wyposażony był w składany dach nad tylną (pasażerską) częścią. Przednie siedzenie (kozioł) przeznaczone dla powożącego (fiakra właśnie) było zwykle odkryte. Nazwa fiacre pochodzi od gospody pod św. Fiakriuszem w Paryżu. W gospodzie tej, w latach 40. XVII wieku, znajdowało się biuro wynajmu powozów. Natomiast samo słowo dorożka pochodzi z rosyjskiego. W Rosji był to mały powozik do komunikacji miejskiej, rozpowszechniony w XIX i XX w. Nazwa przetrwała do naszych czasów zamiennie używana z określeniem fiakier. W odniesieniu do Morskiego Oka historycznie możemy mówić o furach – furmankach czy też wozach, wykonanych w całości z drewna i używanych głównie w rolnictwie do przewożenia płodów rolnych lub siana. Wielkością i konstrukcją dzisiejsze wozy z Morskiego Oka bardziej jednak przypominają tramwaje konne, niż furki. Mieści się w nich 12 pasażerów, 5 dzieci do 4-go roku życia oraz bagaże i wózki dziecięce, lub 18 osób w wieku szkolnym, wraz z nauczycielami. Mit: Praca na trasie nie szkodzi koniom Fakt: Praca na trasie szkodzi koniom, a dowodem na to są częste wymiany koni, następujące średnio po około 20 miesiącach pracy na trasie. Statystycznie w ciągu 5 lat wymienia się wszystkie konie, pracujące na drodze do Morskiego Oka, nawet 60 zwierząt w ciągu roku. Zwierzęta wyeksploatowane są wycofywane z pracy, a w ich miejsce kupowane są nowe zwierzęta, bardzo często zbyt młode do jakiejkolwiek pracy, nie mówiąc o pracy ponad siły, która obciąża ich nieukształtowany jeszcze do końca układ ruchu. Mit: Trasa do Morskiego Oka jest zbyt ciężka dla osób starszych czy kobiet w ciąży Fakt: Trasa do morskiego Oka mierzy około 7,8 km, przy czym konie pokonują 6,7 km jej długości. Pozostały odcinek należy pokonać o własnych siłach, ponieważ droga od Polany Włosienica do Morskiego Oka jest drogą wewnętrzną TPN i nie istnieje na niej żaden zorganizowany transport. Trasa od parkingu samochodowego na Palenicy Białczańskiej do samego Morskiego Oka jest szeroka i wyasfaltowana na całej długości. Jest to najłatwiejsza trasa w polskich Tatrach, która dociera tak wysoko. Każdego dnia pokonują ją setki turystów, w tym osoby starsze, osoby niepełnosprawne, konbiety w ciąży, rodziny z dziećmi (nawet bardzo małymi – w wózkach bądź nosidełkach turystycznych). Od Palenicy Białczańskiej do Morskiego Oka spacer trwa średnio 2 h i 20 minut, ale wprawny piechur pokona ją w 1h i 30 minut. Co najbardziej zaskakujące – turyści często czekają w kolejce do wozów nawet 4 h, choć w tym czasie zdołaliby dojść i wrócić z Morskiego Oka o własnych siłach. Powrót z Polany Włosienica spacerem trwa około 1h i 20 minut, ale można pokonać tę trasę nawet w godzinę. Na żadnym odcinku trasa nie jest niebezpieczna dla turystów, pod warunkiem, że nie ma na niej koni. To właśnie zaprzęgi konne stanowią dla pieszych największe zagrożenie na praktycznie całej długości tego szlaku. Mit: Każdy turysta powinien zobaczyć Morskie Oko Fakt: Nie ma takiego obowiązku, by każdy dotarł na Morskie Oko. W żaden sposób to, że ktoś nie ma siły lub ochoty iść, nie usprawiedliwia cierpienia koni, które muszą ciągnąć turystów w wielkich wozach. Gdyby lenistwo czy brak kondycji ludzi uzasadniało organizowanie im transportu w górach – przewodnicy tatrzańscy musieliby nosić swoich klientów na Rysy, a Szerpowie – setki bogatych osób na Mt Everest. Mit: Melexy się nie sprawdziły Fakt: Pojazdy firmy Melex, testowane na przełomie lata i jesieni 2014 roku, sprawdziły się na trasie do Morskiego Oka wyśmienicie. Na 1 ładowaniu baterii pokonywały trasę dół-góra-dół trzykrotnie i miały zapas energii na czwarty przejazd. Dodatkowo Melexy pokonywały trasę do góry w ciągu 30 minut (konie ciągną wozy na tej trasie od 45 minut do nawet 1h i 30 minut), i choć zabierały tylko 7 pasażerów – w ciągu godziny mogły przewieźć o 2 osoby więcej niż wozy, a więc wiązałoby się to z zyskiem finansowym dla furmanów. Dodatkowo – Melexy nie musiałyby stać na Polanie Włosienica przez 20 minut (teraz furmani mają obowiązek zapewnienia koniom 20-minutowego odpoczynku na Włosienicy). Furmani nie musieliby się też zajmować wymianą czy ładowaniem baterii – miała to robić firma, która chciała się podjąć obsługi Melexów dla furmanów. Plotki o tym, że pojazdy firmy Melex się nie sprawdziły rozpowszechniał w 2014 roku Starosta Tatrzański, Andrzej Gąsienica Makowski. Po przedsądowym wezwaniu do usunięcia naruszenia dóbr firmy Melex – starosta tatrzański opublikował sprostowanie Mit: Kłus po asfalcie nie ma wpływu na zdrowie zwierząt Fakt: Praca koni w podkowach warszawskich lub hacelowych w kłusie na twardym podłożu, takim jak asfalt i na trasie przebiegającej w dużym nachyleniu terenu jest destrukcyjna dla układu ruchu koni. Mit: Konie mają zadbane kopyta Fakt: Konie, pracujące na trasie do Morskiego Oka mają zaniedbane, przerośnięte, źle wystrugane, poodłupywane kopyta. Wielokrotnie furmani przyznawali się, że przekuwają konie sami lub powierzają to zadanie kowalom, których imion i nazwisk nie pamiętają. Mit: Naukowcy protestują przeciwko likwidacji transportu konnego do Morskiego Oka Fakt: Konie, pracujące na trasie do Morskiego Oka mają zaniedbane, przerośnięte, źle wystrugane, poodłupywane kopyta. Wielokrotnie furmani przyznawali się, że przekuwają konie sami lub powierzają to zadanie kowalom, których imion i nazwisk nie pamiętają. 11 września 2014 roku do Ministerstwa Środowiska wpłynął pełen nieprawdziwych informacji list, pod którym rzekomo podpisali się naukowcy na co dzień pracujący z końmi. Sama treść owego listu nie odnosi się w żadnej mierze do faktów, dotyczących pracy tych zwierząt, a jedynie przytacza komunały dotyczące rzekomej dobrej opieki nad końmi, spowodowanej ich dużą wartością, co nie jest prawdą z kilku powodów. Jak udało nam się udowodnić powyżej – zgodnie z faktami konie na tej trasie pracują w przeciążeniu, a kiedy nie mogą dalej wykonywać pracy ponad siły – są sprzedawane, również do rzeźni. Argumentem za utrzymaniem status quo jest tu zniknięcie koni z krajobrazu Tatr i obrona wyimaginowanej tradycji, w której zwierzęta te rzekomo są naturalnym elementem tatrzańskiego krajobrazu. Nie potwierdzają tego jednak analizy historyczne. Jednak najbardziej bulwersujący jest fakt, że osoby będące sygnatariuszami tego listu nigdy go nie podpisywały, nie znają jego treści, ani argumentów za utrzymaniem transportu konnego do Morskiego Oka, który nie jest zgodny z przepisami ustawy o ochronie zwierząt. Po publikacji listu wielokrotnie docierały do nas informacje, jakoby podpisy pod tym listem nie były prawdziwe. Postanowiliśmy to zweryfikować. W tym celu kontrolnie wysłaliśmy e-maile do kilku sygnatariuszy listu z pytaniami, czy list taki kiedykolwiek podpisywali. Ponieważ nie mamy zgody na publikację imion i nazwisk osób, które zdecydowały się nam odpowiedzieć, zacytujemy anonimowo fragmenty dwóch odpowiedzi: (…) niczego nie podpisywałam i nie wiem w jaki sposób moje nazwisko znalazło się na tej liście, (…) ,nie jestem władna weryfikować badań itp.,ponieważ nie zajmuję się tego rodzaju działaniami. (…) Oczywiście jestem przeciwniczką bestialskiego wykorzystywania wszelkich stworzeń dla ludzkiej przyjemności. (…) Reasumując, czy gdzieś widnieje mój odręczny podpis?” (…) Oczywiście konie nie mogą być przeciążane ani użytkowane niezgodnie z ich fizycznymi i psychicznymi możliwościami, zarówno w pracy zaprzęgowej jak i wierzchowej. Skoro list otwarty na którym widnieje mój podpis oparty był na fałszywych założeniach i błędnych obliczeniach, to rzeczywiście zostałem wprowadzony w błąd. (…)”. W związku z powyższym należy uznać, że list naukowców w obronie status quo na trasie do Morskiego Oka należy uznać za niewiarygodny. Protest naukowców – oryginalny dokument Mit: Wóz hybrydowy pomoże koniom Fakt: Nigdzie na świecie nie zdołano opracować hybrydy elektryczno-konnej, która byłaby przystosowana do zmiennego nachylenia terenu górskiego. Ignorując ten fakt TPN ogłosił przetarg na wykonanie wozu konnego, wspomaganego silnikiem elektrycznym. Przetarg wygrała firma, która nie posiada żadnego doświadczenia w pracy nad takimi rozwiązaniami, a jedyny sukces, jaki ma na koncie to pozyskanie pieniędzy z UE na wprowadzenie na rynek nowoczesnego roweru elektrycznego, który nigdy nie trafił do sprzedaży. Firma wyprodukowała prototyp wozu hybrydowego po konsultacjach z hipologiem, który sporządził nieprawdziwą ekspertyzę o pracy koni na trasie i na podstawie, jak się domyślamy, nieprawidłowego pomiaru, jakim dysponował hipolog. Hybrydę odebrał w imieniu Tatrzańskiego Parku Narodowego pracownik, który posiada wykształcenie technika żywienia zbiorowego. Następnie hybryda trafiła do testów na trasie. Nikt nie wiedział w jaki sposób działa i w jakim zakresie odciąża konie w pracy. Wielokrotnie zadawaliśmy pytania o te fakty pracownikom TPN, niestety na większość z nich nie potrafili oni odpowiedzieć. Dlatego też mamy poważne wątpliwości, czy hybryda działa i w jakim zakresie. Kiedy 30 stycznia 2018 roku w siedzibie Tatrzańskiego Parku Narodowego w Kuźnicach trwało spotkanie dotyczące zmian w regulaminie, na Łysej Polanie płonął budynek należący do parku, a w nim – pojazd hybrydowy. Z informacji TPN wynika, że wóz spłonął w trakcie ładowania. Tymczasem baterie miały się ładować również podczas drogi w dół. Na szczęście do spłonięcia wozu doszło w garażu, a nie podczas pracy na trasie, gdzie zagrożone byłyby konie… Nietrudno bowiem sobie wyobrazić, że konie wpadłyby w panikę, gdyby z wozu unosił się dym, a później buchałyby płomienie. W tej sytuacji konie z pewnością by się spłoszyły i pognały w dół z ogromną prędkością, tratując po drodze wszystko i wszystkich. Dlaczego jesteśmy przeciwni hybrydzie? Naszym zdaniem to pudrowanie problemu, czyli zbyt ciężkiej pracy koni na trasie do Morskiego Oka. Przecież Tatrzański Park Narodowy NIGDY NIE PRZYZNAŁ, ŻE KONIE PRACUJĄ PONAD SIŁY. W tej sytuacji niezrozumiałe jest, że płaci setki tysięcy publicznych pieniędzy na pojazd, który ma odciążyć nieprzeciążone w ich opinii konie… Podkreślić należy też, że mimo naszych apeli Tatrzański Park Narodowy nigdy nie umożliwił nam udziału w testach tego pojazdu. Tymczasem pracownicy TPN nie mają żadnych kompetencji do oceny, czy hybryda działa prawidłowo i czy została skonstruowana w sposób zgodny ze zdrowym rozsądkiem i prawami fizyki. Mit: organizacje ochrony zwierząt są przeciwne likwidacji transportu Fakt: 15 września 2014 roku powstał list otwarty organizacji ochrony zwierząt w sprawie likwidacji transportu konnego do Morskiego Oka. Podpisały się pod nim 104 organizacje ochrony zwierząt z całej Polski. Liczba organizacji domagających się zmian w transporcie konnym do Morskiego Oka świadczy o skali problemu i trudności w jego rozwiązaniu. Jeszcze nigdy żadna sprawa dotycząca problemu wykorzystywania ponad siły do pracy zwierząt nie uzyskała takiego poparcie wśród organizacji pozarządowych. Mimo to konie do dziś pracują na tej morderczej trasie. Tylko jedna polska organizacja wypowiedziała się otwarcie za trwaniem transportu konnego do Morskiego Oka – była to, w 2014 roku, Fundacja Centaurus. Nie tylko nie wsparła ona walki o likwidację transportu konnego do Morskiego Oka, ale stanęła po stronie TPN i wypowiedziała się przeciwko likwidacji tego transportu. Zajęła to stanowisko nie posiadając żadnej wiedzy na temat warunków pracy tych zwierząt, po udziale w zaledwie jednym spotkaniu, dotyczącym transportu konnego w siedzibie Tatrzańskiego Parku Narodowego. Mit: TPN nie ma żadnego powodu w utrzymaniu transportu konnego do Morskiego Oka Fakt: Tatrzański Park Narodowy zarabia rocznie prawie milion złotych na licencjach na prowadzenie działalności transportowej na trasie do Morskiego Oka. Ewolucja koniowatych – proces ewolucji części nieparzystokopytnych przebiegający od środkowego paleocenu. W tym czasie u przodków współczesnych koniowatych następowała radiacja, w której wyniku powstało kilkadziesiąt linii ewolucyjnych, z których do czasów współczesnych przetrwał jedynie rodzaj Equus. W jednej z tych linii Jakub Gossa - blog, Kursy i szkolenie jeździeckie 2013-10-07 , Zdrowe kopyta Twojego konia to weekendowe warsztaty poświęcone w całości zagadnieniom zwią Rozdęta u konia. Udziel odpowiedzi na proste pytanie „Rozdęta u konia”. Jeżeli nie znasz prawidłowej odpowiedzi na to pytanie, lub pytanie jest dla Ciebie za trudne, możesz wybrać inne pytanie z poniższej listy. Jako odpowiedź trzeba podać hasło (dokładnie jeden wyraz). Dzięki Twojej odpowiedzi na poniższe pytanie, rozbudujemy
Koniec wakacji i wraca #koniedziałek czyli moja KOŃcepcja na końską dawkę wiedzy易 kto tęsknił? Pierwsze pytanie po letniej przerwie zadał Jasiek -
ISSN 2534-5087. Ten moduł ma na celu opisanie normalnej anatomii palca konia (kopyto, stopa, pęcina) na obrazowaniu Rezonansem Magnetycznym (RM). Ten atlas z legendą przekroju anatomii palca konia dostarcza użytkownikowi: Podstawowe dane anatomiczne i obrazy referencyjne do interpretacji obrazów medycznych wykorzystywanych do badania
Tym razem mamy możliwość poznać reprezentanta Polski w strzyżeniu owiec, który podzieli się z nami techniką pielęgnacyjną przycinania raciczek.
Powstawaniu grudy sprzyja również brak dostatecznej higieny. Dlatego należy pamiętać, aby regularnie szczotkować konia i oczyszczać kopyta oraz skórę wokół nich, szczególnie po przejażdżce w warunkach dżdżystej pogody. Leczenie grudy . Nie ma jednego, uniwersalnego modelu leczenia. Ostateczna decyzja zawsze należy do weterynarza.
678 views, 28 likes, 7 loves, 1 comments, 5 shares, Facebook Watch Videos from Konie. Hippika i hipologia.: #Tarantowata maść u koni ,,nie jedno ma
Zacznijmy od tego, czym jest podbicie i skąd się w ogóle bierze. Jest ono stanem ropnym w kopycie, które bardzo często przydarza się koniom po wizycie kowala, ponieważ wtedy kopyto bywa dużo wrażliwsze i bardziej narażone na urazy. Ważne jest, aby po korekcji, dać rumakowi dzień wolny.
eGT3d0.